Właściwie omijałem tę produkcję z powodu raczej niskich ocen, brakiem ciekawszych filmów, skusiłem się obejrzeć na HBO.
Zasadniczo, im dalej tym gorzej, w miarę upływu czasu, film robi się coraz płytszy, dziecinniejszy, naciągany, traci sens. A wielokrotnie krytykowana tutaj finalna bitwa faktycznie prowadzona jest w sposób co najmniej dziwny. A sam Artur zachowuje się jak idealista, który nigdy nic w życiu nie doświadczył, co raczej nie przystaje do jego losów.
Trącą realia historyczne, a raczej niezwykła swoboda w ich przedstawieniu. Rozumiem, że chciano nakręcić nie fantasy, a film quasi-historyczny, ale to moim zdaniem nie wyszło. Poplątanie Rzymu z Papiestwem, dziwaczny alians Piktów (?) z Rzymianami (?), próba przedstawienia alternatywnego sposobu kształtowania się narodu "brytyjskiego". Nie czuć klimatu upadku Imperium i nastania ciemnych wieków. Nazbyt wiele tu wtrąceń ze współczesności (gadki o wolności, równości). Kobiety na polu bitwy niczym wrzeszczące kobiety z Rome Total War.
Za plusy uznaję muzykę, kostiumy, zdjęcia, kreacje głównych złych.