Recenzja filmu

Król Artur (2004)
Antoine Fuqua
Clive Owen
Keira Knightley

Parszywa siódemka

<a href="http://krol.artur.filmweb.pl/" class="n"><b>"Król Artur"</b></a> - najnowsza produkcja "króla Midasa Hollywood" Jerry'ego Bruckheimera - zapowiadana jest przez twórców jako bliska
"Król Artur" - najnowsza produkcja "króla Midasa Hollywood" Jerry'ego Bruckheimera - zapowiadana jest przez twórców jako bliska prawdzie historycznej opowieść o Królu Arturze i Rycerzach Okrągłego Stołu - bohaterach najpopularniejszych legend średniowiecznych. "Historia, która stała się legendą" - możemy przeczytać na plakacie. Zawiedzie się jednak ten, kto po filmie oczekiwać będzie "prawdziwej historii" Króla Artura. Historycy szacują, że Król Artur władał częścią Brytanii w V-VI wieku. Pierwsze wzmianki o legendarnym władcy i jego dwunastu bitwach pojawiają się jednak dopiero w wieku IX w dziele "Historia Britonum" mnicha Nenniusa. Ponad sto lat później w walijskiej kronice "Annales Cambriae" pojawia się wzmianka o śmierci Artura w bitwie pod Camlan. Te najwcześniejsze przekazy pisane nie mówią jednak nic o elementach, które najbardziej kojarzą się z historią legendarnego króla. Nie ma w nich Camelotu, Excalibura, Okrągłego Stołu, Lancelota i Ginewry, czy opowieści o poszukiwaniach świętego Graala. Te pojawią się później. W 1136 roku Geoffrey z Monmouth kończy pracę nad swoim dziełem zatytułowanym "Historia królów Brytanii". Jest to pierwsza wersja legendy, która niebawem stanie się jedną z najpopularniejszych opowieści średniowiecza. U Geoffreya pojawiają się rodzice Artura - Uter Pendragon i Ingrena, a także Merlin, Ginewra oraz zdradziecki siostrzeniec króla Mordred. Artur włada już mieczem, który jeszcze wtedy nosi nazwę Caliburn, a wykuty został na wyspie Avalon. "Historia królów Brytanii" opowiada o podbojach Artura, który ze swoimi wojskami dotarł już prawie do bram Rzymu. Odstąpił jednak od oblężenia i na wieść, żę Ginewra zdradza go z Mordredem powrócił do Brytanii. Pomiędzy wujem i siostrzeńcem dochodzi do bitwy. W jej wyniku ginie Mordred, a śmiertelnie ranny Artur zostaje przewieziony na wyspę Avalon. Ginewra wstępuje do klasztoru aby odpokutować swoje grzechy. W 1155 roku dzieło Geoffreya zostaje przetłumaczone przez normańskiego poetę Wace’a na język francuski i ukazuje się pod tytułem "Roman de Brut". Autor przekładu nie do końca jednak wierzył w historie opowiedziane przez kronikarza z Monmouth i postanowił nieco je poprawić. To właśnie w "Roman de Brut" po raz pierwszy pojawia się Okrągły Stół, który miał być prezentem ślubnym ojca Ginewry. Przez kolejne lata legenda arturiańska zyskiwała coraz większą popularność i była wzbogacana o nowe elementy. Szczególne zasługi na tym polu poniósł tworzący w XII wieku Chretien de Troyes, który jako pierwszy opisał miłość Ginewry i Lancelota oraz poszukiwania świętego Graala. Te dwa wątki są dziś jednymi z najważniejszych i najbardziej znaczących w legendzie. Ostateczną wersję legendy, która przetrwała do dziś stworzył średniowieczny angielski rycerz Thomas Mallory, który w XV wieku wydał monumentalne dzieło "Śmierć Artura" łączące w sobie wszystkie wcześniejsze wątki stworzone zarówno w literaturze angielskiej jak i francuskiej. Oczywiście powyższy tekst to zaledwie zarys powstania legendy pozwala on jednak dostrzec jak wiele z elementów legendy pochodzi nie ze źródeł historycznych, ale z twórczości poetów takich jak Chretien de Troyes. Pierwsze kroniki historyczne wspominające Artura mówią jedynie, iż był dzielnym wojownikiem i władał częścią Brytanii. Do dnia dzisiejszego nie udało się historykom potwierdzić prawdziwości większości z historii składających się na legendy arturiańskie. Już w XII wieku, kiedy Geoffrey z Monmouth napisał "Historię królów Brytanii" wielu z jego kolegów kronikarzy podeszło bardzo sceptycznie do jego dzieła uważając historię Króla Artura za wyssaną z palca. Moim zdaniem realizacja filmu opowiadającego historię Artura w oparciu jedynie o fakty historyczne jest po prostu niemożliwa. Po, pierwsze za mało jest sprawdzonych informacji na temat władcy (część historyków twierdzi wręcz, że król nigdy nie istniał), po drugie jest to jedna z tych historii, która odarta ze swojej "legendarnej" otoczki bardzo wiele traci. Wydaje się, że do tego samego wniosku doszedł również David Franzoni – autor scenariusza "Króla Artura". Jego film, choć pozbawiony baśniowej otoczki, nie pozostaje wolny od legendy. Artur i jego rycerze spotykają się przy Okrągłym Stole, Lancelot skrycie podkochuje się w Ginewrze, król walczy wyciągniętym z kamienia Excaliburem w wolnym czasie wygłaszając mowy o wolności, równości i braterstwie, a odwaga i waleczność towarzyszy broni, którzy nie cofną się przed żadnym niebezpieczeństwem, ma w sobie coś z rycerskich eposów tak popularnych w średniowieczu. Akcja "Króla Artura" rozpoczyna się w roku 452. Z plemienia Sarmatów do armii rzymskiej zostanie powołany kilkunastoletni Lancelot. Ma służyć w oddziale sarmackiej jazdy, którą dowodzi rzymski dowódca Artur Castus. 15 lat później zarówno jemu, jak i jego podwładnym kończy się kontrakt zobowiązujący do służby na rzecz Rzymu a każdy z żołnierzy snuje już plany szczęśliwej przyszłości w otoczeniu żony i gromadki dzieci. Zanim jednak będą mogli wrócić do domu muszą podjąć się straceńczej misji. Na drugim końcu Brytanii, która obecnie jest zaciekle atakowana przez Sasów, znajduje się rzymskie gospodarstwo. Mieszka na nim ulubieniec obecnego papieża – Alecto. Artur i jego podwładni muszą ewakuować go wraz z rodziną i niezauważeni przez Sasów przewieźć z powrotem do garnizonu za murem Hadriana. Jak dalej potoczą się wydarzenia dowiecie się w kinie. Ja zdradzę jedynie, że fabularnie "Król Artur" pozostaje przeciętną, hollywoodzką superprodukcją, która choć świetna warsztatowo fabularnie składa się z ogranych wątków i motywów, i nie jest w stanie niczym nas zaskoczyć. Już sam pomysł skonfrontowania siedmiu rycerzy z armią niepokonanych Sasów przywodzi na myśl klasyczne westerny, czy filmy wojenne w rodzaju "Parszywej dwunastki". Artur propagujący idee wolności i równości i przemawiający do swoich rycerzy przed finałową bitwą do złudzenia przypomina Williama Wallace’a – bohatera "Braveheart". Wątek miłosny, gdzie kobieta zakochuje się w mężczyźnie, który ocalił jej życie również nie należy do oryginalnych. W sumie sama historia jest na tyle oklepana i przewidywalna, że chyba nikt w sali kinowej nie uwierzy, iż opowiada prawdziwe życie króla Artura. Owszem, Franzoni wprowadził pewne zmiany: Merlin jest u niego nie magiem, ale przywódcą Piktów, Artur żołnierzem rzymskim a rycerze Okrągłego Stołu wojownikami na usługach Rzymu, ale te informacje nie będą niczym nowym dla osób, które choć trochę interesują się historią (albo chociaż przeczytały "Asterix w Brytanii") i wiedzą, że Brytania przez kilkaset była prowincją rzymską, w której do 410 roku stacjonowały legiony. Realizmu całej opowieści nie dodają również takie "kwiatki" jak wystąpienie Ginewry zimą w letniej, błękitnej sukni, czy Til Schweiger ucharakteryzowany na Sasa z ogolą głową i zaplecioną w warkoczyk bródką przypominający bardziej lidera zespołu rockowego niż krwiożerczego barbarzyńcę. Fabularnie "Król Artur" rozczarowuje. Znacznie lepiej prezentuje się od strony technicznej, choć i tutaj nie jest wolny od wad. Na uwagę zasługują przede wszystkim zdjęcia, których autorem jest nasz rodak Sławomir Idziak. Po "Helikopterze w ogniu" Idziak po raz kolejny udowadnia, że sprawdza się w kinie wojennym i wie jak sfilmować sceny batalistyczne. Potyczka z Sasami na zamarzniętym jeziorze to nie tylko jedna z najlepszych scen w obrazie, ale również jedna z najlepszych scen batalistycznych jakie widziałem ostatnimi czasu. Niestety, w wielu miejscach montażyści i reżyser zepsuli pracę naszego operatora. Zbyt szybki montaż i częste zmiany położenia kamery wprowadzają niepotrzebny chaos i zamieszanie. Ponadto wydaje się, że Antoine Fuqua nie miał pomysłu na inscenizację bitew. Oprócz wspomnianej potyczki na zmarzniętym jeziorze walki - choć ciekawie sfilmowane - są sztampowe i nudnawe. Irytujący jest również fakt, iż ze względu na ograniczenia wiekowe (film pokazywany jest od 12 lat) walki są wyjątkowo bezkrwawe, a przez to - w moim przekonaniu - niewiarygodne. Pochwalić muszę także aktorów. Największą gwiazdą filmu jest Stellan Skarsgard jako przywódca Sasów Cedric. Dowodzący olbrzymią armią jest wyraźnie znudzony toczoną przez siebie wojną, w której jak dotąd nie napotkał godnego siebie przeciwnika. Dopiero na widok Artura mówi – "wreszcie przeciwnik, którego warto zabić". Dobrze wypadli także Ray Winstone – pamiętny Szkarłatny Will z serialu "Robin Hood" z Michaelem Praedem w roli tytułowej, Ioan Gruffud w roli Lancelota (choć jego postać nie została w wystarczający sposób rozwinięta przez scenarzystów) i młodziutka Keira Knightley w roli Ginewry. Nie zachwycił mnie natomiast odtwarzający tytułową rolę Clive Owen. Aktor, który swego czasu podbił moje serce doskonałą kreacją w "Krupierze" tutaj jest jakiś bezbarwny i bezpłciowy. Owszem nieźle wygląda w zbroi, co na pewno docenią Panie, ale wygłaszane przez niego pompatyczne kwestie o powszechnej równości i solidarności brzmią sztucznie, czyniąc z Króla Artura postać niewiarygodną. "Król Artur" to w moim przekonaniu film, który nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Zamiast zapowiadanego poważnego dzieła historycznego otrzymaliśmy po raz kolejny hollywoodzką papkę, tyle że tym razem w średniowiecznym opakowaniu. Obraz nie zadowoli ani wielbicieli legendy - bowiem zbyt się od niej różni, ani miłośników historii, gdyż wbrew zapowiedziom jest tak nieprawdopodobny, że nikt przy zdrowych zmysłach nie uzna jego fabuły za autentyczną. Jeśli macie ochotę na solidna ekranizację arturiańskich legend, zachęcam do obejrzenia "Excalibura" Johna Boormana.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Legenda o królu Arturze i Rycerzach Okrągłego Stołu to opowieść, którą zna z pewnością każde dziecko w... czytaj więcej
Kilka dni temu zafundowałam sobie czysty relaks, jakim jest pójście do kina. Miałam dość podły humor,... czytaj więcej
AKCJA! U schyłku V wieku naszej ery, tuż przed upadkiem cesarstwa rzymskiego, zacny rycerz Artorius,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones